Warszawa 06.10.2008
Niewielki samolot typu ATR laduje na warszawskim Okęciu. Z wnętrza wychodzi siedem osób, bogatszych w nowe doswiadczenia, przezycia a moze i choroby... Nad miastem wschodzi slonce, a z posrod porannego halasu lotniska daje sie slyszec: "k...a, zimno tu"...
środa, 8 października 2008
poniedziałek, 6 października 2008
i po frytkach
i już po całej wyprawie...jedni powiedzą, że miesiąc to długo, ale dla mnie miesiąc w Indiach to zdecydowanie za mało. Za krótko, żeby poznać Indie, żeby zrozumieć Hindusów, choć nie za krótko, aby się Indiami zachwycić. Chętnie kolejne 2-3 miesiące bym spędził w tym kraju, zwiedzał, zjadał i podróżował. Ale miesiąc się skończył i czas wracać do rzeczywistości...jesiennej, warszawskiej rzeczywistości. Dziękuję za uwagę, dziękuje za towarzystwo podróży i życzę powodzenia Hindusowi, który się topi właśnie w moich ciapach :D:D:D
Pozdrawiam
Pozdrawiam
wtorek, 30 września 2008
po co komu te ciapy?
Gosia opisala o Palitanie i o olbrzymiej liczbie schodow w te i spowrotem i nazad przemierzonych na bosaka - taka karma! Stopy nawet nie bolaly tak bardzo jak lydki nastepnego d nia. Ale ja nie o tym. ...
Pozostawilismy buty przy kamieniu niedaleko jede\nej ze swiatyn dzinijskich, zeby spokojnie, bez zbednego bagazy przemierzac wspomniane schody. Dotarlismy na gore, co zobaczylismy, to nasze, wrocilismy na dol i co...butow brak. Ktos zaiwanil nam buty. Jeszzce moge zrozumiec, ze dziewczece rozmiary jakiemus hidusowi/hindusce sie przydaly, ale moje kajaki? Po co, na co. Jak probowalem nabyc w lokalnych sklepach nowy obow, to numeracji nie mieli ze 3 numery w dol, a co dopiero moja. Wiec po co takie sandaly z koziej....biednemu hindusowi. Nawet doniczki z nich nie zrobi, bo to przeciez sandaly, a nie mokasyny. Pocieszam sie tylko , ze wonia mu niemilosiernie te sandaly - w koncu 3 tygodnie non stop w nich zmierzalem kilometry....ale glupi ci hindusi (?)
Zatem teraz zwiedzam Indie w klapersach. Nie jest to najwygodniejsze na swiecie, ale na pewno lepsze niz w japonkach z plastyku, o 3 numery za malych (bo takie najwieksze moglem nabyc na straganie)
Pozdrawiem, jeszcze nie bosostopy Bialy Bog Indii, Franek
Pozostawilismy buty przy kamieniu niedaleko jede\nej ze swiatyn dzinijskich, zeby spokojnie, bez zbednego bagazy przemierzac wspomniane schody. Dotarlismy na gore, co zobaczylismy, to nasze, wrocilismy na dol i co...butow brak. Ktos zaiwanil nam buty. Jeszzce moge zrozumiec, ze dziewczece rozmiary jakiemus hidusowi/hindusce sie przydaly, ale moje kajaki? Po co, na co. Jak probowalem nabyc w lokalnych sklepach nowy obow, to numeracji nie mieli ze 3 numery w dol, a co dopiero moja. Wiec po co takie sandaly z koziej....biednemu hindusowi. Nawet doniczki z nich nie zrobi, bo to przeciez sandaly, a nie mokasyny. Pocieszam sie tylko , ze wonia mu niemilosiernie te sandaly - w koncu 3 tygodnie non stop w nich zmierzalem kilometry....ale glupi ci hindusi (?)
Zatem teraz zwiedzam Indie w klapersach. Nie jest to najwygodniejsze na swiecie, ale na pewno lepsze niz w japonkach z plastyku, o 3 numery za malych (bo takie najwieksze moglem nabyc na straganie)
Pozdrawiem, jeszcze nie bosostopy Bialy Bog Indii, Franek
Palitana i Udaipur
Darz Bor!
Skrot podrozy z ostatnich paru dni:
Mumai opuszczony i...
PALITANA
Palitana za Nami, a co wiecej swiatynie na wzgorzu na ktore wspinalismy sie po 3200 schodach, co w dwie strony daje 6400, co nastepnego dnia daje zakwasy w lydkach. Widok na gorze jest jednak niecodzienny: zielone papugi na dachach dzinijskich swiatyn ktore wygladaja jak ulane z mokrgo piasku na plazy. Niestety mnie, Frania i Agnieszke dosc szybko stamtad wyrzucili, poniewaz straznicy swiatynni pracuja tylko do 17, a poznej graja w krykieta- gre ktoej nigdy nie pojme i nie zrozumiem chociaz z glebi serca tego pragne.
Podroz na szczyt jest jednak przezyciem samym w sobie, zwlaszcza ze wspinasz sie na bosaka dzielac droge a to z innymi pilegrzymami, a to z krowami, ktore samopas laza po schodach, wzgrzach pastwiskach i zazywaja kapieli w jeziorkach na poboczach - dokumentacja oczywiscie jest i to dokladna! Ciekawe jest ze po drodze spotykalismy nosicieli. Dwoch panow niosacych bambusa, a do niego przyczepione krzeselko z pielgrzymem. Praca ciezka, ale Panowie pogodni, chetni do rozmowy!
Minus podrozy odkrylismy juz po schodku szesc tysiecy dwusetnym, kiedy to okazalo sie ze nasze piekne, niewygodne, zakurzone i wielkie (w przypadku Franka) sandaly zostalyskradzione. Wszystkie 6 czyli calosciowo. Wracaismy wiec przez wioske na bosaka za pomoca konnej bryczki. Dzieki temu zlaiczylismy kolejny srodek transportu!
UDAIPUR
Dzisiaj w nocy dotarlismy do Udaipuru. Miasta niezwykle przyjaznego, kolorowego, calkowicie anglojezycznego. Wieczorem zaproszono nas na festiwal zmian por roku, wiec idziemy tanczyc z tubylcami. Posililismy sie RADZASTANSKA PIZZA (fusion calkowite). Wyslalismy milion pocztowek - rozpoczynamy zatem z nimi wyscig do Polski.
Czuejmy podmuch czasu na karku, wiec koncze biegnacdo autochtona!
P.S. Jutro rano mamy umowionego slonia, a wlasciwie slonice o imieniu GANGE, ma 25 lat i bedzie nas wozic po miescie. Dla wszystkich pesymistow wiadomosc: SLONIE NIE SMIERDZA!
Wasza Radzastanska ksiezniczka, fotoreporterka - M.
Skrot podrozy z ostatnich paru dni:
Mumai opuszczony i...
PALITANA
Palitana za Nami, a co wiecej swiatynie na wzgorzu na ktore wspinalismy sie po 3200 schodach, co w dwie strony daje 6400, co nastepnego dnia daje zakwasy w lydkach. Widok na gorze jest jednak niecodzienny: zielone papugi na dachach dzinijskich swiatyn ktore wygladaja jak ulane z mokrgo piasku na plazy. Niestety mnie, Frania i Agnieszke dosc szybko stamtad wyrzucili, poniewaz straznicy swiatynni pracuja tylko do 17, a poznej graja w krykieta- gre ktoej nigdy nie pojme i nie zrozumiem chociaz z glebi serca tego pragne.
Podroz na szczyt jest jednak przezyciem samym w sobie, zwlaszcza ze wspinasz sie na bosaka dzielac droge a to z innymi pilegrzymami, a to z krowami, ktore samopas laza po schodach, wzgrzach pastwiskach i zazywaja kapieli w jeziorkach na poboczach - dokumentacja oczywiscie jest i to dokladna! Ciekawe jest ze po drodze spotykalismy nosicieli. Dwoch panow niosacych bambusa, a do niego przyczepione krzeselko z pielgrzymem. Praca ciezka, ale Panowie pogodni, chetni do rozmowy!
Minus podrozy odkrylismy juz po schodku szesc tysiecy dwusetnym, kiedy to okazalo sie ze nasze piekne, niewygodne, zakurzone i wielkie (w przypadku Franka) sandaly zostalyskradzione. Wszystkie 6 czyli calosciowo. Wracaismy wiec przez wioske na bosaka za pomoca konnej bryczki. Dzieki temu zlaiczylismy kolejny srodek transportu!
UDAIPUR
Dzisiaj w nocy dotarlismy do Udaipuru. Miasta niezwykle przyjaznego, kolorowego, calkowicie anglojezycznego. Wieczorem zaproszono nas na festiwal zmian por roku, wiec idziemy tanczyc z tubylcami. Posililismy sie RADZASTANSKA PIZZA (fusion calkowite). Wyslalismy milion pocztowek - rozpoczynamy zatem z nimi wyscig do Polski.
Czuejmy podmuch czasu na karku, wiec koncze biegnacdo autochtona!
P.S. Jutro rano mamy umowionego slonia, a wlasciwie slonice o imieniu GANGE, ma 25 lat i bedzie nas wozic po miescie. Dla wszystkich pesymistow wiadomosc: SLONIE NIE SMIERDZA!
Wasza Radzastanska ksiezniczka, fotoreporterka - M.
udajpur, a jakze
na wstepie wyjasnie problem braku zdjec od buszytow - sprawa jest prozaiczna, popsul nam sie aparat. tak wiec ostatnie zdjecia mamy z himalajow, reszte pstrykamy dzieki uprzejmosci krzyska (wlasciwie ja pstrykam dzieki uprzejmosci, bo hercz po prostu albo przejmuje aparat glosem i gestem nie?znoszacym sprzeciwu, albo tez tez dokladnie wskazuje miejsce wykonania pikczera :o)
teraz o udajpurze - udalo nam sie dotrzec tu dzis nad ranem, po 12h, choc sprawnej podrozy autobusem z palitany. jak na warunki indyjskie, mozna uznac, ze jest tu uroczo. jak na warunki indyjskie powtarzam :o)
na tutejszym jeziorze sa dwie wysepki, a na nich hotele, calkiem ekskluzywne. na jednej z nich krecono film z bondem. pytanie do taty: jaki?
zielen miejska pstrykamy, odzywiamy sie... czasem :o) ogladamy, ogladamy i jeszcze raz ogladamy.
moze jutro uda nam sie przejechac na sloniu - opowiemy jak bylo.
zostajemy tu dwa dni, potem jaipur i delhi.
pozdrawaim, mysle ze i imieniu meza rowniez.
w.
teraz o udajpurze - udalo nam sie dotrzec tu dzis nad ranem, po 12h, choc sprawnej podrozy autobusem z palitany. jak na warunki indyjskie, mozna uznac, ze jest tu uroczo. jak na warunki indyjskie powtarzam :o)
na tutejszym jeziorze sa dwie wysepki, a na nich hotele, calkiem ekskluzywne. na jednej z nich krecono film z bondem. pytanie do taty: jaki?
zielen miejska pstrykamy, odzywiamy sie... czasem :o) ogladamy, ogladamy i jeszcze raz ogladamy.
moze jutro uda nam sie przejechac na sloniu - opowiemy jak bylo.
zostajemy tu dwa dni, potem jaipur i delhi.
pozdrawaim, mysle ze i imieniu meza rowniez.
w.
Udaipur
Po Bombaju i małym postoju w Palitanie (dla mnie to mały postój gdyż wzgórza świątynnego nie było mi dane zobaczyć, ale o tym szerzej po powrocie) dotarliśmy do Udaipuru. Mapy nie da się oszukać i niestety powoli acz konsekwentnie zbliżamy się do Delhi gdzie czeka na nas samolot. Moje osobiste wrażenie jest takie, że jednak wszyscy jesteśmy coraz bardziej zmęczeni, ale może mi się tylko zdaje. Pozdrawiam, serdecznie wszystkich którzy jutro zaczynają rok akademicki. Łapcie dla mnie kserówki i mówcie, że nie umarłem please...
P.S Tak przeczytałem tego posta i jakoś mało optymistyczny jest, ale chyba po prostu zmęczony jestem.
P.S Tak przeczytałem tego posta i jakoś mało optymistyczny jest, ale chyba po prostu zmęczony jestem.
piątek, 26 września 2008
Mumbai czyli Bombaj czyli metropolia z palmami
Krotko aczkolwiek z glebi serca pragne tylko doniesc ze jestesmy w Mumbaiu, kiedys znanym jako Bombaj.
Okazal sie przepieknym, a nawet, zapierajacym dech w piersiach miastem. Oczywiscie jest to tylko jego ulamek, tzn czesc ex-brytyjska i portugalska. Architektura budynkow zapiera dech w piersiach, jest to polaczenie stylu kolonialnego z orientalnym. Ulice czyste, az moznaby bylo z nich jesc. Ulicami jezdza czarno-zolte taksowki, rodem z lat 50-tych. Wszedzie zielone palmy oraz inne drzewa z lianami. Az chodzic sie chce, podspiewywac pod nosem. Znad Morza Arabskiego owiewa nas bryza... rzesko nam. Miejscami rzeklabym chlodno.
Dziw ze z drugiej strony miasta, za polami Bolywoodu znajduja sie najwieksze slumsy Azji, w ktorych zyje ponad 55% mieszkancow Mumbaju (pop. ok. 13 mln). Trudno w to uwierzyc przechodzac kolo bogato zdobionych dorozek z tronami (!!!).
Jutro nasze dusze podroznikow wysylaja nas do Palitany, miasta gdzie wyrasta wzgorze z 900 swiatyniami dzinijskimi, pozniej Udaipur i Jaipur, w miedzyczasie byc moze Park Narodowy z tygrysami i flamingami. A 5 o swicie, nie chce o tym myslec, wracamy do Delhi, gdzie czeka na nas ukrainski samolot i.... witaj PIEKNA POLSKA JESIENI.
Tymczasem zapomnijmy o tym i dalej w podroz!
Okazal sie przepieknym, a nawet, zapierajacym dech w piersiach miastem. Oczywiscie jest to tylko jego ulamek, tzn czesc ex-brytyjska i portugalska. Architektura budynkow zapiera dech w piersiach, jest to polaczenie stylu kolonialnego z orientalnym. Ulice czyste, az moznaby bylo z nich jesc. Ulicami jezdza czarno-zolte taksowki, rodem z lat 50-tych. Wszedzie zielone palmy oraz inne drzewa z lianami. Az chodzic sie chce, podspiewywac pod nosem. Znad Morza Arabskiego owiewa nas bryza... rzesko nam. Miejscami rzeklabym chlodno.
Dziw ze z drugiej strony miasta, za polami Bolywoodu znajduja sie najwieksze slumsy Azji, w ktorych zyje ponad 55% mieszkancow Mumbaju (pop. ok. 13 mln). Trudno w to uwierzyc przechodzac kolo bogato zdobionych dorozek z tronami (!!!).
Jutro nasze dusze podroznikow wysylaja nas do Palitany, miasta gdzie wyrasta wzgorze z 900 swiatyniami dzinijskimi, pozniej Udaipur i Jaipur, w miedzyczasie byc moze Park Narodowy z tygrysami i flamingami. A 5 o swicie, nie chce o tym myslec, wracamy do Delhi, gdzie czeka na nas ukrainski samolot i.... witaj PIEKNA POLSKA JESIENI.
Tymczasem zapomnijmy o tym i dalej w podroz!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)