środa, 17 września 2008

Nadrobienie z wczoraj, czyli ja jeszcze jestem dnia poprzedniego!

My w gorach, gdzie zimno, a nawet lodowato, co oznacza w tym kraju 13 stopni. Jestesmy wniebowzieci. A chlod i wniebowziecie anstepuje w Darjeelingu, u podnozy Himalajow. Jechalismy tu 15 godzin jednym pociagiem i 7 drugim. z tym ze drugi nalezy do zabytkow swiatowych i nawet zostal wciagniety na liste UNESCO. Toy train, bo tak go tu zwa, w 7 godzin pokonuje zawrotna trase 88 km, ale za to zwiedzilismy pol regionu. Tu na miejscu - krolestwo herbaty, plantacja na plantacji, przetykana bambusem, hindusem, albo mnichem buddyjskim.
Autochtony wygladaja zupelnie inaczej, sa juz niezwykle chinscy, moze dlatego ze rzut stad beretem do Tybetu. Miasto zamieszkuje glownie Tybetanczycy, Nepalczycy i dwie inne narodowosci, ktorych niestety niep rzytocze, bo zbyt skomplikowane.
Kazdy zakret na ulicy zapiera dech w piersiach, bo gdzie nie spojrzysz, tam jakis kawalek, owianego chmurami, Himalaja. Jutro zrywamy sie o naszej ulubionej porze, czyli 3.30 i jedziemy na Tiger Hills ogladac 4 osmiotysieczniki!!! Pozniej w planach plantacja herbaty, zoo z tygrysami bengalskimi a moze trafi nam sie i jakas panda.
Zdrowie chybocze nam sie na wszystkie strony, ale dzielni jestesmy jak wszystkie zastepy Szarych Szeregow.
Caluje, i wierze gleboko ze Franek tez pozdrawia

Brak komentarzy: