Kochani,
pisze, tak na wszelki wypadek, gdybyscie lekali sie o mnie.
Jestesmy w Delhi, widzielismy juz ludzi spiacych na ulicy - tak z goraca. Krowe, calkiem swieta, zagladajaca do sklepu muzycznego, jechalismy motoriksza i riksza rowerowa. nikt nie przestrzega tutaj ani przepisow ruchu drogowego, ani znakow, swiatel czy policjantow. Jest egzotycznie i fascynujaco od momentu w ktorym wyladowalismy na lotnisku. Spotkalismy tak ze 200 zolnierzy hinduskiej armii, a wszyscy dzierzyli w rekach jednakowe walizki moro - ot dyscyplina.
Jutro o swicie, kolejna szalona taksowka wywiezie Nas do pociagu klasy A2/C do Agry i Taj Mahalu, a potem kolejny szalony pociag wywiezie do Waranasi, czyli najswietszego z miast lezacego nad najswietsza z rzek - Gangesem.
Pozdrawiam, nie mowiac jeszcze nic w hindi.
WASZA
eM
P.S. Franek przeistoczyl sie w Indiana Jonesa, zakupujac na straganie jego kapelusz!
P.S.2 Zamiast MTV maja tu teledyski z filmow Bollywood, a Pan od kawiarenki w ktorej piszemy wlasnie nuci hity pod nosem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
a propos spiewania: wzieliscie KitKaty??
nie. ale jesli pamietasz reklame z samochodem przeklepanym na peugeota bodajze, to jest ona absolutnie prawdziwa - znalec nietluczone auto w indiach - bezcenne :o)
Prześlij komentarz